Wernisaż Mart Kamińskiej i Magdy Fortuniak - 18 czerwca 2021
ZACZYTANI
autor. Marta Kamińska
W świat książek wprowadził mnie mój Dziadek, który był dla mnie największym autorytetem, chodzącą encyklopedią, ostoją spokoju i tolerancji. Nie kojarzę sytuacji, żeby na kogoś krzyczał lub go obrażał. Mimo, że przeżył wojnę i okupację wpierw bolszewicką, potem niemiecką, we Lwowie, zawsze był orędownikiem pokoju i porozumienia między narodami i nigdy nie winił wnuków za błędy ich dziadków.
W jego mieszkaniu książki były wszędzie – w regałach, na szafkach, na stole. Dziadek czytał nawet jak jadł, albo w nocy, kiedy nie mógł spać. Zawsze mi powtarzał, żebym nie ufała ludziom, w których domach większa jest półka na telewizor niż na książki. To on wspierał moją mamę w wychowaniu mnie i mojego brata, pokazywał i tłumaczył nam świat. To mój dziadek opowiadał mi o poezji Norwida i Mickiewicza, prozie Sienkiewicza. Ponad wszystko kochał Trylogię, czytał ją wciąż od nowa. To od mojego Dziadka, w trudnych latach 80-tych i potem w okresie transformacji w latach 90-tych dostawałam najpiękniejsze książki w prezencie: serię o Ani z Zielonego Wzgórza czy o przygodach Tomka Wilmowskiego. Mój Dziadek odszedł na zawsze, ale jego mądrość została ze mną. Swoim dzieciom przekazuję miłość do kolekcjonowania książek i pasję ich czytania. Wiem, że czytanie rozwija wyobraźnię, ale przede wszystkim uwrażliwia na świat. Uczy empatii do ludzi, zrozumienia różnych sposobów myślenia, postępowania, szacunku do odmienności i innych kultur.
W moim projekcie fotograficznym chciałam pokazać ludzi mi bliskich – rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, których różni wiek, pochodzenie, wykształcenie, praca, zainteresowania, ale łączy miłość do książek.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zwykli-Niezwykli. Mieszkańcy Rudy Milickiej
autor: Magdalena Fortuniak
Każdy szuka swego miejsca na Ziemi, które choć trochę przypominałoby mu raj lub było jego wyobrażeniem. Ja swoją namiastkę raju, jaką jest dla mnie Ruda Milicka, odkryłam kilkanaście lat temu. Przyjeżdżałam tu regularnie do rodziny, potem kupiłam działkę, wybudowałam dom i przeniosłam się do niego z Wrocławia. Swoje marzenie realizowałam 12 lat.
Bohaterowie moich portretów albo postąpili podobnie, albo mieli to szczęście, że się tu urodzili i wychowali. Pamiętają Rudę Milicką jako małą biedną wioskę wśród stawów, otoczoną dziką przyrodą. Dziś to modna podmilicka wieś, więc liczba mieszkańców się podwoiła. W ostatnich latach Rudę odkryli również turyści, których przybywa w zastraszającym tempie.
Ale nawet teraz Ruda jest miejscem, które zmienia ludzi – otwiera ich na przyrodę, kontakt z naturą, niezwykłym bogactwem ptaków i innych dzikich zwierząt. Można je tu spotkać i obserwować o świcie lub wieczorem, bo żyją tuż obok. Życie tutaj pozwala pozwala dostrzec uroki sielskiego wiejskiego życia. Otwiera oczy na starą architekturę, na piękno, które samemu można stworzyć i pielęgnować albo w ogrodzie, albo tworząc rękodzieło, albo fotografując, albo hodując kury, po prostu żyjąc pełnią życia w rytmie natury.
Być może dlatego bohaterowie moich zdjęć – choć różni ich wiek, wykształcenie i status społeczny, łączy jedno – kochają miejsce, w którym żyją. To właśnie ono daje im spokój i radość, jest motorem działań oraz ich ziemską namiastką raju.
